Tak to jest, gdy wstając po imprezie czeka całą torba pełna zakupów - produktów, które zresztą wczoraj nocą, ledwo co, sama wybierałam. Wersję na słono bardzo lubię zapiekaną, jednak świeży chleb i twardy, słony ser (wiecie, że on jest polskiej receptury?) zwyciężyły.
Wakacje nieubłaganie zbliżają się ku końcu. Żałuję, że niektóre sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Żałuję, że nie pojechałam nad morze. Uświadomiłam sobie, że chyba nie będę mogła wziąć udziału w akcji "Owsianka na początek roku szkolnego" bo jeszcze nie będę miała internetu! Chyba, że polecę do jakiejś pobliskiej kawiarni (swoją drogą mojej ulubionej) i wrzucę Wam to śniadanie, bo to jednak fajna akcja, której nie chciałabym ominąć.