poniedziałek, 16 września 2013

198. moje pierwsze, posezonowe jeżyny


Możecie się dziwić. W sumie sama się sobie dziwię. Tak, to pierwsze jeżyny jakie jadłam w tym roku. Będąc w Augustowie wielokrotnie prosiłam mamę, jednak, co również mnie dziwi, nigdzie ich tam nie było. W Warszawie oczywiście, widziałam je, ale stwierdziłam, że cena jest zbyt wysoka w stosunku do ilości, więc odpuściłam. Wczoraj szłam, niedziela, wszystko powinno być zamknięte, ale stał sobie samotny pan i sprzedawał maliny, jeżyny i borówki - po 6 zł. Jak mogłam im odmówić?

Wczoraj nie było wpisu bo zjadłam po prostu crunchy z mlekiem i nektarynką. Sobota zakończyła się imprezą - a pomyśleć, że w piątek tak ładnie się trzymałam (bo chciałam poświęcić weekend nauce) - współlokatorka zaproponowała mi drinka z nią i jej chłopakiem, nie odmówiłam, bo dopiero się poznajemy - no i nie skończyło się na jednym.

A teraz lecę na warsztaty dziennikarskie.

6 komentarzy:

  1. Popatrz, a ja nawet tych sezonowych nie jadłam :<

    OdpowiedzUsuń
  2. e tam, raz można zaszaleć :P
    pyszny pudding! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Weekend jest od tego, żeby zrobić coś dla siebie, więc impreza wskazana :D A w celach integracyjnych to już w ogóle :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no tak, ale przynajmniej zjadłaś tego roku jeżynki :) i to w pysznym połączeniu! jak dla mnie świetny pudding, smakowicie nadziany :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja się wcale nie dziwię! ja do tej pory nie jadłam jeżyn w tym roku :D

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja w ogóle nie jadłam xd za drogie na mój chudy portfel :P

    OdpowiedzUsuń