Jadłam już ją wczoraj na kolację, jem ją też dziś. Kaszomannomania opanowała mnie niewątpliwie. Ta jest przepyszna i niespodziewana! Szafkę zwala mi cała torba poppingu amarantusowego i już nie do końca wiedziałam co z nim robić - wsypywanie go do gotującej się manny powoduje jeszcze jej zgęstnienie i nadaje jej fajnej chrupkości.
Nie poszłam na wf, w mieszkaniu (na szczęście jeszcze starym) kolejna rzecz się sypie - wanna. A przecież to w gruncie rzeczy jeden z najważniejszych mebli w domu. Nie dosyć, że się chamsko zatyka, to jeszcze teraz zepsuł się kran - i woda cieknie strumieniami, wczoraj wieczorem myślałam, że będę mieć powódź. Ale zakręciłam zawory i teraz muszę używać miski.
manna z masłem orzechowym na pewno najlepsza <3
OdpowiedzUsuńej, wcale się nie dziwie, że dzisiaj powtórka! wygląda obłędnie:D
OdpowiedzUsuńU mnie kasza zawsze na samym mleku (albo z budyniem)- i najlepiej jeszcze z cukrem, miodem albo syropem klonowym :D
OdpowiedzUsuńjaka gęsta! i widzę, że nie tylko ja lubię mannę na kolację :)
OdpowiedzUsuńu mnie manna zapomniana ostatnio, amarantus też. idę robić ;)
OdpowiedzUsuńA mnie brakuje w niej świeżych owoców i czegoś do posłodzenia:p
OdpowiedzUsuńmorele dosładzają, nie jestem zwolenniczką zbyt słodkiego, odzwyczaiłam się :)
Usuń