/przepis
Kaszę jęczmienną gotowałam do rozpadnięcia, po jakimś czasie dodałam garść suszonych jabłek, żeby zmiękły. Po ugotowaniu dolałam trochę mleka (na oko, zakrywało ok 1/3 kaszy) i wsypałam kilka łyżek budyniu waniliowego. Wymieszałam. Zblendowałam wszystko na gładką masę, przełożyłam do słoiczków, wstawiłam do lodówki na całą noc.
Ten drugi słoiczek, z dżemem, jest wypełniony zaledwie do połowy, jak nie 1/3. Zrobiłam za dużo, a raczej ten po maśle jest taki malutki :) Okazuje się jednak, że w zupełności by wystarczył. Był genialny - pudding przykleił się do ścianek, więc pewnie gdybym go wyjęła, okazałoby się, że jest cały obleczony masłem orzechowym. Tak to się robi, gdy NAPRAWDĘ nie ma się nic w lodówce.
Małe sprostowanie - zauważyłam, że niektóre moje przepisy mają w nagłówku kaszę jaglaną. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, skoro nigdy jej nie jadłam (tak, przyznaję się) - wszędzie była ta owa, prosta jęczmienna.
Ja jadę do domu :)
uwielbiam nocne puddingi :) ale nigdy jeszcze nie próbowałam z jęczmienną kaszą! czas nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńspróbuj koniecznie jaglanej- jeszcze lepsza ;)
OdpowiedzUsuńna słodko jej jeszcze nie jadłam... jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńbabciny dżem i słoik po maśle - świetny pomysł an zjedzenie śniadanka <3
OdpowiedzUsuńjakie dobroci w tych słoiczkach :D! <3
OdpowiedzUsuńNo to miłego powrotu do domu ;)
OdpowiedzUsuńLubię zarówno kaszę jęczmienną, jak i jaglaną.
I słoiczkowe znowu!.
OdpowiedzUsuńJakoś w słoiczku lepiej smakuje:D