Wczoraj byłam taka zła (i głodna) przez coś co zbliżało się nieubłaganie i dziś jest. W końcu, ale ponownie dzięki silnym tabletkom. Może niezbyt to zręczne pisać o tym, ale zdaję sobie sprawę jak dużo blogów anorektycznych jest w blogosferze i to takie moje małe ostrzeżenie, od starego starego wyjadacza. Dlatego wciąż powtarzam, że nawet jak wyjdzie się na prostą, to nigdy do końca.
No i zachciało mi się jajecznicy. Najprostszej, z dzieciństwa. Jednak po chwili zastanowienia zdecydowałam się dodać awokado i to była naprawdę dobra decyzja :) Przyszły też ciasteczka BelVity, na szczęście akurat kiedy jestem w domu. Na razie wypróbowałam (pochłaniałam?) wszystkie nadziane. Żeby jakoś odreagować jeździłam wczoraj rowerem po starych ścieżkach (które wciąż mnie zaskakują)... już nie mogę się doczekać, aż kupię sobie go w Warszawie. W niedzielę!
Ja też dawno nie jadłam jajecznicy. Niby lubię, a jednak nie mam ochoty. Może kiedyś. Tylko bez awokado.
OdpowiedzUsuńja też dugooo jej już nie jadłam, muszę zrobić ;)
OdpowiedzUsuńmiłego dnia ;*
ale cudownie wypełniony talerzyk:D
OdpowiedzUsuńJajecznicę uwielbiam ale bez awokado :P
OdpowiedzUsuńja kocham z awokadooo <3 jak wszystko z awokado.. xD
OdpowiedzUsuń