Przepis - użyłam mleka krowiego i kaszy manny, zamiast kukurydzianej. Na słono, więc doprawiłam tylko solą.
Trochę za żółto na tym talerzu, wygląda jak niezła zaciapa ^^ Cóż, tosty rozwalały się i przywarły, ale zawsze trzeba próbować nowych smaków, no nie? Nie wiem czy kiedykolwiek to mówiłam, ale dynia jest moim najulubieńszym warzywem na świecie, więc słoik świeżo zrobionego puree w lodówce wciąż mnie nawołuje. Tylko dzięki niej lubię jesień (mój ukochany makaron z dynią!). Co do jesieni, jest tak zimno, że chyba się przeziębiłam.
Dziś wyruszam na poszukiwanie ładowarki - moja już umarła śmiercią naturalną (o co chodzi temu pieprzonemu Apple, że wytwarzając bagatela "najlepsze" produkty, zawsze musi być tak, że wszyscy mają zepsute ładowarki po pół roku?). Średnio chce mi się płacić za nią 60zł w sklepie - a podobno za tyle ją znajdę (o ile znajdę), kiedy na Allegro mogę wydać 12 - ale to liczyłoby się z weekendem bez telefonu.
z dyniowymi się jeszcze nie spotkałam, wyglądają ciekawie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa kombinacja smaków. Będę o niej pamiętać.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, odpisałam na komentarz.
ooo dyniowo, już wieki jej nie jadłam.
OdpowiedzUsuńDynia, pychota! Życzę owocnych poszukiwań :D
OdpowiedzUsuńWytrawne tosty francuskie, pycha! Dawno ich nie jadłam, dzięki za przypomnienie :)
OdpowiedzUsuńCo do Apple - w ogóle jeżeli chodzi o serwisy, gwarancje i zepsute produkty są straszni. Na szczęście ładowarek mam z 5 Apple w domu, ale 2 już mają w opłakanym stanie kable...
W sezonie jesiennym dynia często gości w moim talerzu. Tymi dyniowymi tostami to mnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuń