Tak to jest, gdy wstając po imprezie czeka całą torba pełna zakupów - produktów, które zresztą wczoraj nocą, ledwo co, sama wybierałam. Wersję na słono bardzo lubię zapiekaną, jednak świeży chleb i twardy, słony ser (wiecie, że on jest polskiej receptury?) zwyciężyły.
Wakacje nieubłaganie zbliżają się ku końcu. Żałuję, że niektóre sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Żałuję, że nie pojechałam nad morze. Uświadomiłam sobie, że chyba nie będę mogła wziąć udziału w akcji "Owsianka na początek roku szkolnego" bo jeszcze nie będę miała internetu! Chyba, że polecę do jakiejś pobliskiej kawiarni (swoją drogą mojej ulubionej) i wrzucę Wam to śniadanie, bo to jednak fajna akcja, której nie chciałabym ominąć.
Porywam tę z dżemem truskawkowym i miętą! :-)
OdpowiedzUsuńNie ma co oglądać się za siebie :) To co było, to było. Ważne jest to, co będzie! <3 Uwielbiam słone kanapki :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię kanapki z dodatkiem twarożku i dżemu :) często też tak jadam na słodko-wytrwanie ;D
OdpowiedzUsuńwszyscy jedzą kanapki, aż zgłodniałam :D
OdpowiedzUsuńkiedyś jadłam takie słodko wytrawne jak nie mogłam się zdecydować jaką wersję chcę bardziej :) a najbardziej lubiłam połączenie żółtego sera z dżemem truskawkowym...
Ja zaś mam nadzieję, że nie zapomnę o akcji, bo znając życie...
OdpowiedzUsuńPyszne kanapki :)
Ale ładnie wyglądają. Wersja wytrawna do mnie woła! :D
OdpowiedzUsuń