mąka żytnia + starta cukinia + żurawina + soda oczyszczona + suszona bazylia + trochę oliwy + mleko, wszystko na oko, miksuję zawsze blenderem z "trzepaczkowym" wsadem do konsystencji bitej śmietany, smażę na rozgrzanym woku
Kolejne kombinowanie tylko z tym co się ma. A nie ma się już prawie nic. Syrop malinowy to jedyne co mi pozostało, zresztą na zdjęciu widzicie, w jakiej ilości. Nie mam już masła orzechowego, którego lidlowski słoik grzecznie czeka na mnie w domu. Nie mam żadnego babcinego dżemu. Dobrze, że niedługo Wielkanoc i że tam jadę.
Znowu nie jestem w szkole. Po wczorajszej debacie (swoją drogą genialnej, czegoś takiego potrzebowałam), dopiero miałam czas by usiąść. A była to godzina 20. Nauka map politycznych Azji, Afryki i (chyba) Australii trochę już nie wchodziła w grę.
babcine dżemy są najlepsze, tu się z Tobą zgodzę :)
OdpowiedzUsuńa placuszki prezentują się genialnie!
dodaję Twój blog do obserwowanych, bo z chęcią zobaczę kolejne śniadanka, buziaki :*
świetne połączenie smaków :)
OdpowiedzUsuńw ogóle nie wiem czy wiesz ale masz włączoną weryfikację obrazkową ;)
nie wiedziałam, już usunęłam
Usuńi pisanie komentarzy nagle robi się przyjemniejsze:D
Usuńgenialne placuchy. :)
OdpowiedzUsuńMusze sprobowac z cukinia ;D
OdpowiedzUsuńTwoje połączenia chyba nigdy nie przestaną mnie zaskakiwac!:D
OdpowiedzUsuńpycha :D
OdpowiedzUsuń