Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rye flour. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rye flour. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 27 kwietnia 2014

389. jak za dzieciaka

Pełnoziarniste placki z jabłkami smażone na oleju lnianym; z cukrem cynamonowym
Rye flour apple pancakes fried on linseed oil; with cinnamon sugar

60g mąki
1 duże jabłko starte na dużych oczkach
mleko do konsystencji
jajko
szczypta sody oczyszczonej

Wszystkie składniki mieszamy, smażymy na rozgrzanym oleju z obu stron, odsączamy na ręczniku papierowym. Posypujemy zmieszanym cukrem z cynamonem.



I nawet jak jest niedziela i nie ma robotników chodzących mi nad głową, budzą mnie chorały kościelne . I nie wiem, czy to kanonizacja, czy głosy w mojej głowie.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

380. nieśniadanie

 Torcik z bazyliowych, razowych naleśników ze szpinakiem (z jogurtem greckim i czosnkiem), posypany startym cheddarem i chili
Basil rye flour pancakes with spinach (with greek yoghurt and garlic) served with cheddar and chili

Jak zawsze w kilka dni przed przyjazdem do domu wyjadam lodówkę. Te naleśniki były na wczorajszy obiad i są naprawdę ostatkami. I były przepyszne. Zastanawiacie się pewnie, czemu smażę same takie torciki, zamiast zwijanych naleśników? Ano bo nadal nie mam dużej patelni. Jak widać wok jest niesamowicie wrzechstronny!
Jak dobrze iść do szkoły na 11, nie mając właściwie takiego przymusu, z własnej woli (a właściwie z powodu dwóch historii). A pomiędzy nimi dwa "przerywniki" - mogę na nich siedzieć, mogę iść na kawę. Oddaję dziś kluczyk do szafki i jestem w pełni rozliczona ze szkołą. Jutro także cztery lekcje, w środę jedna - a potem arrivederci! 

sobota, 12 kwietnia 2014

378. zielono, bazyliowo

Razowy omlet biszkoptowy z bazylią; podany ze słodkim, kokosowym serkiem wiejskim i kiwi zmiksowanym z bazylią
Rye flour basil sponge omlette served with sweet coconut cottage cheese and kiwi blended with basil

Mówiłam Wam kiedyś jak uwielbiam świeżą bazylię? Gdyby była tańsza kupowałabym kilogramami. 
Dziękuję za miłe słowa odnośnie tatuażu. Muszę jednak powiedzieć, że nie mogę się doczekać końca noszenia folii i aż trochę się wyleczy bo jak na razie jest lekkawo już irytującym mnie "problemem". Tak więc czekam, czekam. W międzyczasie robię zakupy z okazji zakończenia roku (już dawno to postanowiłam!) i kupuję prawie same rzeczy właśnie go odsłaniające.
A teraz - spotkanie z Ryszardem Kaliszem. Już ostatnie z cyklu. Ja lecę, a Wam polecam kolejny film - prawdziwą historię. Po wczorajszym jego obejrzeniu zafascynowałam się Beat Generation i po maturze... po maturze przeczytam dużo książek!



niedziela, 6 kwietnia 2014

373.

Cynamonowy razowy omlet biszkoptowy podany ze słodkim kokosowym twarożkiem, świeżym ananasem i gorzką czekoladą 70%
Cinnamon rye flour sponge omlette served with sweet coconut white cheese, pineapple and dark chocolate 70%


Kolejna niedziela, kiedy polecam jakiś film, może zrobić to w sposób cykliczny? Choć im bliżej matura tym... nie wiem. Ale po tym Tokio stało się nr 1 na mojej liście "to do"

sobota, 5 kwietnia 2014

372. najlepsze brownie z...

Razowe awokado brownie z gorzką czekoladą 70%
Rye-flour avocado brownie with dark chocolate 70%

Obłędne! Moje pierwsze i nie mogę się nadziwić jakie było pyszne.
Robione wczoraj po powrocie do domu, czyli ok. 23. Postanowiłam zamiast robić matury z matematyki trochę odpocząć, pójść na shoty, piwo imbirowe, falafel i pizzę z koleżanką i jej znajomymi. I poczuć trochę tego lata w powietrzu.
Lecę na spotkanie z Panem Prezydentem RP Aleksandrem Kwaśniewskim. I nie, to nie jest żart! Może też selfie, jak z Owsiakiem? :D

środa, 2 kwietnia 2014

369.

Ananas w kokosowym razowym cieście podany z dwuskładnikowymi lodami bananowymi z masłem orzechowym
Pineapple in coconut rye flour pancakes served with two ingredients banana-peanut butter ice cream

Pomimo tego jak lubię kwiecień (czego się już dowiedzieliście), ten będzie też piekielnie wyczerpujący. Już jest. Maj również, a zazwyczaj lubię maj. Byle do czerwca. Czerwca chcę.

niedziela, 30 marca 2014

366.

 
Cukiniowo-marchewkowe placki z mąki razowej i z cynamonem; podane z ricottą i mieszanką suszonej żurawiny, nerkowców i migdałów
Carrot-zucchini rye flour cinnamon pancakes served with ricotta, dried cranberries, cashews and almonds



Obejrzycie, później posłuchajcie. Ten film wywołał u mnie wczoraj niemałą rozsypkę emocjonalną - nie mogłam spać, pomimo tego, że kilka godzin przed byłam piekielnie zmęczona. Poczułam, że to czeka nas wszystkich. Że możemy być piekielnie samotni i gadać do słuchawki w uchu, mijać ludzi na ulicach, którzy robią dokładnie to samo, nie pomyśleć nawet, że można porozmawiać z innym człowiekiem, żywym. W końcu już po części to się dzieje. Po filmie przetestowałam system Siri w moim iPhonie - mogę sobie wybrać głos żeński, męski, język amerykański, brytyjski, chiński, hiszpański, włoski, francuski; Siri pyta się mnie w czym może mi pomóc, ja jej się pytam jaka jest pogoda, ona na to "gdzie jesteś? wtedy ci pomogę". Nie mówcie, że Was to nie przeraża.

Ale żeby nie było za przykro - na moich wczorajszych warsztatach z wosu był Owsiak, zrobiłąm sobie z nim selfie z rączki i gadał o tym, jak nie warto iść na studia, jak wielkim przypadkiem WOŚP się udał i dlaczego należy szczepić konie :-) Niesamowicie zwariowany człowiek, który nadal zdaje sobie sprawę z wagi właśnie tych międzyludzkich więzi.

czwartek, 27 marca 2014

363. mini torcik naleśnikowy

Mini torcik z razowych naleśników z gęstym twarożkiem*, nutellą, bananem i cynamonem
 Rye flour pancakes with cottage cheese, nutella, banana and cinnamon

*twaróg + jogurt grecki

Nie będę Was oszukiwać - to mój wczorajszy obiad. Od gadania koleżanek o naleśnikach w szkole nabrałam na nie tak ogromnej ochoty. Przemogłam się ostatnio, kupiłam Nutellę. Nie żałuję. Jest wiosna, chyba jest dobrze. A będzie jeszcze lepiej. Szykują się długie, słoneczne, muzyczne wakacje. I są coraz bliżej. Czuję to.

środa, 26 marca 2014

362. słońce w kakaowo-kawowym cieście


Jednoporcjowe razowe ciasto kawowo-kakaowo-pomarańczowe nadziane ricottą
Mini rye-flour cocoa-coffee-orange cake filled with ricotta

/przepis
60g (1/2 szklanki) mąki (u mnie pszenna razowa)
1 łyżka cukru
1 czubata (albo 2) łyżki kakao
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
skórka otarta z 1 pomarańczy
sok z 1/2 pomarańczy
ok. 40ml kawy
1 jajko
1 czubata łyżeczka ricotty
masło do wysmarowania formy

W dużej misce łączymy mąkę, cukier, kakao, sodę i skórkę z pomarańczy. W drugiej rozbełtujemy jajko, dodajemy kawę i sok z pomarańczy. Łączymy i mieszamy składniki. Formę wysmarowujemy masłem (albo wykładamy papierem do pieczenia). Przekładamy połowę masy, nakładamy czubatą łyżeczkę ricotty, przykrywamy resztą masy, wygładzamy. Pieczemy pół godziny w 180 stopniach.

czwartek, 2 stycznia 2014

302. +pralinki daktylowe i lasagne meksykańska


Corn-graham flour apple pancakes served with peanut butter and reese's peanut butter cups 

Wizualnie - straszne. Z tak długą przerwą zapomniałam jak się smaży placki (ha ha). Jednak mnóstwo masła orzechowego z rana to ukojenie dla mojego organizmu. Dziś po zakupy - szukanie sukienki na studniówkę i obcasów.

Prosiliście o przepis na pralinki daktylowe, a więc. Daktyle zalać wrzącą wodą, odstawić do namoknięcia. Potem należy je bardzo dobrze odsączyć. Następnie miksujemy je z kakao i z migdałami (jeśli mamy ręczny blender to najlepiej z już zmielonymi - i da się to zrobić też bez blendera rozgniatając to wszystko widelcem). Z powstałej masy (musi być sucha! mi wyszło coś prędzej jak czekolada) formujemy kulki i obtaczamy w gorzkim kakao. Przechowujemy w lodówce.

Wczorajszy noworoczny obiad był moim ulubionym. To jeden z przepisów niezawodnej Nigelli - lasagne meksykańska. Mama robi mi ją bardzo rzadko, można by powiedzieć, że na specjalne okazje. Wczoraj z lampką szampana. Na nowy rok.


1. Przygotowujemy sos - podsmażamy cebulkę, dodajemy paprykę pokrojoną w kostkę, pomidory w puszce, trochę ketchupu i przyprawy. Gotujemy jak sos do spaghetti.
2. Tortille polecam zrobić własne, ale mogą być kupione. Robimy je tak, jak mówiłam kiedyś o podpłomykach - tylko cieńsze. Mieszamy mąkę kukurydzianą z wodą i olejem. Ugniatamy ciasto jak na pierogi, robimy kulę, wałkujemy i pieczemy na rozgrzanej patelni.
3. W misce mieszamy czerwoną fasolę, kukurydzę (oba z puszki) i starkowany ser żółty (najlepiej twardy np. cheddar).
4. Naczynie do zapiekania wykładamy warstwami - najpierw trochę sosu, tortilla, mieszanka warzyw z serem, sos, tortilla itp. Zapiekamy ok. 30 minut.



sobota, 7 grudnia 2013

280. kaki w cynamonowym cieście


Persimmon in the cinnamon dough served with cookies spread's cream

/przepis
1/2 szklanki mąki (u mnie żytnia)
jajko
mleko
szczypta sody oczyszczonej, soli
dużo cynamonu

Wszystko mieszamy, powinna wyjść gęsta masa. Maczamy w niej kaki i smażymy na rozgrzanym oleju z dwóch stron.

 
Słodkie i pyszne na lepszy humor. Wczoraj były najgorsze Mikołajki w moim życiu. Pomimo masy roboty przez weekend i w następnym tygodniu, planowałam dziś wykorzystać wolny dom i zrobić miniimprezę, na którą najpierw wszyscy patrzyli bardzo przychylnie. Teraz? Zrezygnowali. Bo Ksawery, bo poprawki, bo nieobecności, szlabany - jezu, czy my nie jesteśmy przypadkiem dorośli? Mówiłam już kiedyś jak bardzo nienawidzę w ludziach braku zdecydowania? No właśnie.



piątek, 6 grudnia 2013

279. (prawie) czekoladowe Mikołajki


*Jeszcze posłodzone czarną melasą

Rye cocoa-coconut cake with crashed cocoa beans and dessicated coconut, with black treacle, filled with coconut millet pudding, served with coconut milk's cream

Pamiętacie wczorajszy kokosowy krem jaglany? Zostawiłam łyżkę do tego ciasta.

Nie zerwałam postanowień swojej diety, nawet dziś. Już długi czas funkcjonuję bez słodyczy, wiem, powiecie - "mały kawałek gorzkiej Ci nie zaszkodzi" - ale wczoraj nawet nie miałabym czasu na jej kupno. Bieg z jednego końca Warszawy na drugi, powrót do domu o 21 przy powiewach Ksawerego, zbyt późna kolacja, jeszcze pieczenie tego ciasta, trening. A weekend zapowiada się jeszcze gorzej - wypracowanie historyczne, ogromna kartkówka z historii, debata, do której prowadzenia się zgłosiłam, no i jeszcze stwierdziłam, że w sobotę zrobię u siebie imprezę, a co! Następny tydzień również napięty - pomiędzy historią chodzenie na (ciekawe!) filmy w ramach festiwalu, pisanie do gazetki festiwalowej w środku nocy. Czy ja nie biorę na siebie za dużo?

A dziś? Dziś nie smakuje mi ciasto, choć niczego mu nie brakuje. Jest mi przykro, bo zmarł Nelson Mandela. Słucham wiatru dudniącego za oknem. Nie oczekuję prezentu, bo nikt o nim nie pamięta. Dziś Babcia wychodzi ze szpitala. To ważniejsza sprawa.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

275. muffinki, dobre wieści i W Gruncie Rzeczy


Muffinki upieczone na wczorajszy przyjazd mamy. Sama ich nie próbowałam, okazały się być (dla niej) trochę za gorzkie - dla mnie dobre, jak gorzka czekolada (szczególnie z tymi chrupkimi ziarnami!). Mówiłam wczoraj, że mama przyjeżdża w określonym celu, ale nie chciałam zapeszyć. Podpisała umowę o mieszkanie. Kawalerkę. Moją, własną. Piękną. Obejrzałam ją w sobotę i już wtedy wiedziałam, że chcę tam mieszkać. Tym razem zadziałałyśmy błyskawicznie - mama od razu przyjechała. Powinnam ją mieć koło lutego-marca. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli - ale jak miałoby nie pójść, skoro teraźniejsi właściciele są naprawdę świetnymi ludźmi i w dodatku mają mopsa? Właściciele mopsa nie mogą być źli i podstępni, o nie!

Po sukcesywnym popołudniu wybrałyśmy się z mamą na niedzielny brunch do W Gruncie Rzeczy . Jest to nowa wegańska knajpa w centrum Warszawy, trochę niepozorna - okazuje się, że w sąsiedztwie ma osławione Meat Love - krainę miłośników mięsa (byłam tam raz, jako wegetarianka, nawet niedawno - przynajmniej herbatę mają dobrą i jakieś kilka całkiem kuszących opcji wege też jest w menu, co mnie całkiem śmieszyło). W Gruncie Rzeczy jest urządzone, jak to moja mama określiła, w najprostszy sposób. Jednak ja poczułam tam naprawdę przyjemną atmosferę. Palące się świeczki, fajnie zrobione menu, (dziwni - znowu określiła moja mama) ludzie. No i niedzielny brunch! Od 12-15, jesz co chcesz za 25 zł. A czego tam nie było? Zupa krem z białych warzyw, cukiniowy makaron z pesto szpinakowym, warzywa pieczone, warzywa surowe, hummus, karmelizowana cebulka, masa jakichś innych dipów, mini tortille nadziewane warzywami i kiełkami, pieczone ziemniaki, marchewka i buraki... a na deser suszone morele, orzechy laskowe, no i tu mnie kupili - masło orzechowe!

Oczywiście można tam też zjeść normalne dania w rozsądnych cenach. Ja na pewno pójdę tam na kanapkę (10zł), albo na burgera (14zł). Wczoraj zmieniło się menu - z jesiennego na zimowe - przez co żałuję, że nie spróbowałam osławionego burak burgera. Ponieważ menu opiera się na lokalnych, sezonowych produktach. W pełni wegańskie - łącznie z ofertą napojów (mleko sojowe, kawy w normalnej cenie!), napary ziołowe, karafka wody za 6zł (w porównaniu do tych wszystkich knajp gdzie za tyle masz 300ml). Niewątpliwie polecam.




W Gruncie Rzeczy, Hoża 62, Warszawa

sobota, 30 listopada 2013

273.


Rye pancakes filled with white cheese with cinnamon, served with roasted apple with cinamon bark and maple syrup 


No i właśnie tego mi było trzeba :) Braku pośpiechu! Lubię, jak budzą mnie krople deszczu. Mam takie poczucie, że kiedy pada, mogę się bezkarnie wylegiwać w łóżku cały weekend. Co prawda z Ludźmi Bezdomnymi, ale lepsze to, niż kolejne 3 godzinne maratony wiszenia nad arkuszem. Lubię sobotę, po prostu.



Wczoraj obejrzany. Kolejny film, który podkreśla geniusz Kubricka. Polecam!

czwartek, 28 listopada 2013

271. najlepszy chlebek bananowy

Rye cocoa banan bread with peanut butter and raw cocoa beans (no sugar)

Użyłam jedynie mąki żytniej, zamiast żółtka olej, wzbogaciłam o garść kruszonych ziaren kakaowca

To było po prostu genialne! Jeżeli pożądaliście smaku a'la czekoladka reese's w owsiance to ten chlebek będzie strzałem w dziesiątkę. Jak dla mnie jeszcze pyszniejszy. I jak Maria mówi - następnym razem na całą blachę. Polecam jednak wzbogacić go o ziarna kakaowca, jak ktoś ma - nadają super chrupkości i jeszcze bardziej kakaowy posmak. I obowiązkowo mnóstwo masła orzechowego!


Zmęczona mina przez matury, to ja!

wtorek, 26 listopada 2013

269. ciasto marchewkowo-pomarańczowe z ciasteczkowym nadzieniem + 10 faktów o mnie


Rye carrot cake with fresh orange juice and orange peel filled with cookies spread

/przepis
1/2 szklanki mąki żytniej
1 marchewka starta na grubych oczkach
1 jajko
sok wyciśnięty z 1 pomarańczy
skórka starta z tej samej pomarańczy
cynamon
gałka muszkatołowa
szczypta sody oczyszczonej
szczypta soli morskiej
łyżka kremu ciasteczkowego

Jajko bełtamy z sokiem, dodajemy startą skórkę, marchew, mąkę i przyprawy, mieszamy. Masa powinna wyjść gęsta. Przekładamy połowę do natłuszczonej kokilki, dodajemy łyżkę kremu i przykrywamy ją resztą masy, wyrównujemy. Pieczemy do suchego patyczka ok. 40 minut.

I ja musiałam spróbować tego kremu :) Pyszny, jednak jak dla mnie trochę za słodki (ale jednak w końcu to ciasteczka, muszą być słodkie!), no i skład przyprawia o zawrót głowy - ale czasem można. Przygotujcie się na tydzień śniadań przygotowanych dzień przed - próbne matury, w szkole o 8:15, a nawet i wcześniej. Także lecę a Was zostawiam z 10 faktami o mnie, do których nominowała mnie Natalie - dziękuję!

1. W dzieciństwie chciałam być baletnicą albo malarką, potem stwierdziłam, że będę aktorką, dopiero później - dziennikarką. W każdym razie zawsze "artystką".
2. Jako właśnie "mała artystka" uwielbiałam deklamować wiersze - od małego, czego nie pamiętam - "stoi na stacji lokomotywa" przed wszystkimi gośćmi rodziców, później - byłam uczestniczką wielu konkursów recytatorskich, które z reguły wygrywałam.
3. W gimnazjum wygrałam olimpiadę z języka polskiego - w związku z tym miałam dostęp do wszystkich liceów w Polsce i przeprowadziłam się do Warszawy w drugiej klasie (czego żałuję - mogłam w pierwszej, do wielu szkół nie miałam już dostępu poprzez brak miejsc, nawet z tą maksymalną liczbą punktów).
4. Równocześnie okazało się, że źle wybrałam i w drugiej klasie bardzo żałowałam, że nie byłam bardziej ambitna i nie poszłam do najlepszej szkoły tutaj, a jedynie do ok. 10 w rankingu (okazało się, że rankingi to bujda, życie).
5. Pomimo tego, że mam kolczyk w nosie (przegroda - septum), chowam go do szkoły - nie jest ona wymagająca względem ubioru (masa ludzi z przeróżnymi kolorami włosów), jednak obawiam się trochę reakcji mojej nauczycielki z historii (dużego autorytetu).
6. W pierwszej i drugiej klasie gimnazjum miałam raczej smętny okres swojego życia - "fazę" na książki o narkomanach, pisałam również wiersze, dużo wierszy.
7. Jeszcze wcześniej prowadziłam bloga o syrenkach H2O - tak, wiem - ale śmieszniejsze jest to, że poznałam wtedy bardzo dużo ludzi - z jedną dziewczyną utrzymuję kontakt do teraz, przyjechała do mnie kilka razy.
8. Innym etapem mojego życia było zafascynowanie modą - z tego okresu mam liliowe i białe martensy oraz magazyny Vogue ze Stanów (wyżebrane od ojca), czy z krajów, które odwiedzałam. Oglądałam wtedy też wszystkie możliwe kolekcje. 
9. Mam przyjaciółkę, z którą trzymamy się ze sobą (z niewielkimi przerwami) od małego-małego - nasza przyjaźń na szczęście i te przerwy, i mój wyjazd przetrwała.
10. W dzieciństwie bałam się zdjęć rentgenowskich - były przede mną chowane w najciemniejszy głąb szafy. Teraz nie mam żadnych fobii.

Jak widzicie fakty całkiem retrospektywne. Dla zainteresowanych - 20 faktów o mnie (innych :)).

sobota, 23 listopada 2013

266. cesarz


Najpierw muszę trochę sprostować wczorajszą notkę. Lubię używać sarkazmu, najczęściej w taki sposób, że nikt mnie nie rozumie ("Olka, co Ty pi*rdolisz?!"). To nie tak, że nie uczę się do matury tylko siedzę i bawię się w głupie gierki. Bo tak, ja naprawdę lubię robić zadanka z matmy w piątek do 23:30 (to też sarkazm żeby nie było). Wczoraj chciałam wyrazić swoją frustrację. Bo tak, z dnia na dzień robię się coraz bardziej sfrustrowana. Jestem sfrustrowana jak co roku na tę szarą, smutną porę roku przystało ale ten rok jest szczególny, więc jestem sfrustrowana podwójnie - bo nie mam czasu się frustrować, więc to się wszystko kumuluje. Kiedyś któraś z blogerek napisała, że jesteśmy trochę superwoman - zapamiętałam to. Godzenie szkoły, jedzenia, w dodatku jeszcze pilnowania diety, codziennych treningów, warsztatów, przygotowań do debaty w związku z nimi oraz nauki do matury jest... cóż, nie wiem ile razy użyję dziś tego słowa - frustrujące. Frustruje mnie też to, że to tak obszerny materiał - historia i wos, że choć się uczę, to wciąż czuję, że to nie wystarczy. W tym wszystkim odzywa się ten mój cholerny perfekcjonizm albo syndrom jedynaczki - być najlepszą we wszystkim, mieć najlepszy umysł i najlepsze ciało. Zdaję sobie sprawę, że to czasem nieosiągalne, ale na swoją ambicję i upór nic nie poradzę. I nawet jeśli, to nadal mam masę wątpliwości odnośnie studiów, a nienawidzę nieposiadania planu, takiej niepewności. Nie chcę potem wylądować w miejscu, do którego nie należę, choć oczywiście wiem, że nie mogę zaplanować przyszłości. W dodatku frustrują mnie jeszcze czynniki zewnętrzne jak chociażby fantastyczni nauczyciele, którzy wzięli sobie za cel życiowy pognębić nas w 3 klasie, tylko dlatego, że nie lubią naszego wychowawcy i tym podobne. Innymi słowy - szkoła niszczy marzenia. A ja jestem po prostu zmęczona.

No, to tyle do tego - gratuluję jak ktoś wytrwał i nie załamał rąk! Odnośnie wczorajszego stołu - wykrakałam. Tzn. częściowo. Pot leje się ze mnie strumieniami, chcę mieć tylko i wyłącznie święty spokój, pomiędzy jedną pompką a drugą dzwoni do mnie moja współlokatorka - "blabla zaraz będzie do Ciebie dzwonił właściciel, żebyś obejrzała meble blablabla tak zrozumiałam, blablabla tylko żeby ich dziś nie przynosił blablabla schowaj mojego królika". Najpierw się wkurzyłam, że ten ***** (już chyba wiecie jakie mam o nim zdanie) się nie zapowiedział, no ale w końcu nie zadzwonił. I kto tu jest dorosły?


piątek, 22 listopada 2013

265.


Po dzisiejszym śniadaniu mam już dosyć jedzenia bez stołu jak pies. Wkurza mnie mój właściciel - sorry, nasz "wujek" - zdziadziały milioner. Płacimy milion milionów, wow, mieszkanie w samym centrum, wow, taki prestiż, Zbawix, obok Jacyków, Daria Widawska, Kiersznowski i te sprawy - no i te obiecanki - nowe łóżko, jakieś szafki, krzesła, stolik. Gdzie one są bo jakoś ich nie widzę?

Nic tylko na ten kolejny piękny dzień:


Tak, to zaanimowana ja. Również zaczęłam bawić się w tę gównianą aplikację zamiast uczyć się do matury.

czwartek, 21 listopada 2013

264. wszystko co kocham



Czyli banan, serek wiejski, cynamon i masło orzechowe. Przygotowana wczoraj, dziś podgrzana - nie mogłaby bowiem istnieć bez rozpływającego się w środku masła :)



sobota, 16 listopada 2013

259. marchewkowe ricotta hotcakes +LB




Klasyk, który nigdy mi się nie znudzi :) A ricotta hotcakes po raz drugi - i na pewno nie ostatni, teraz będę szukać nowych wariantów. Wymaga to tylko częstych wypraw do Lidla, gdzie takowa kosztuje bynajmniej mniej, niż w pobliskich sklepach/Carrefourze.

Co przeczytacie potem w LB - dzisiaj mam imprezę. Złość mnie tylko bierze, bo przy naprawdę niewyobrażalnych funduszach, jakie jej mama w to wkłada, nie pomyślała nijak o tym jak się tam dostaniemy, czy wrócimy (a to prawdziwe zadupie jest). Byłam taka szczęśliwa i w ogóle kiedy na mapie zobaczyłam, że to całkiem blisko od przystanku autobusowego - no ale tak, mapa ma skalę, czego uczą się dzieci w podstawówce - okazało się to być około 40 minut drogi po nieznanych nikomu drogach. Czekajcie kolejnej historii z cyklu "Pyza na polskich dróżkach", tym razem w eleganckiej sukience i na koturnach!

*

Zostałam nominowana przez Wiktorię B. Dziękuję :)*

1. Najlepsza piosenka poprawiająca nastrój to..?
Hmmm może The Smiths - There Is A Light That Never Goes Out? Albo muzyka Parov Stelar. W sumie nie wiem, dużo różnej muzyki lubię i słucham.
2. Jaki jest Twój ulubiony smak lodów?
Szalałam za lodami w Stanach jak tam byłam - te wszystkie Haagen-Daazs i Ben&Jerry's o smakach ciasteczkowych, karmelowych, masła orzechowego i grom wie tez jakiego - i to wszystko razem. No ale klasyczne waniliowe z prawdziwą laską wanilii też są świetne :)  
3. Jaki zapach najbardziej kojarzy Ci się z Bożym Narodzeniem?
Pomarańcze z wbitymi goździkami, zawsze robimy z mamą taką dekorację. I zapach choinki!  
4. Ile czasu poświęcasz na naukę?
Staram się codziennie, no i mam zawalone weekendy. Ot klasa maturalna...
5. Czym chcesz się w życiu zajmować?
Chcę być dziennikarką. Będę dziennikarką (podobno samomotywacja jest najważniejsza!).
6. Moją największą zaletą jest...
Upór w dążeniu do celu? Chyba tak.  
7. Jestem z siebie zadowolona, gdy...
Zrealizuję wszystko co sobie założyłam.  
8. Mam wielką ochotę na...
Czekoladę. Na razie nie do zrealizowania.
9. Łyżwy, narty czy snowboard?
Na niczym nie jeżdżę specjalnie dużo, ale jak już to łyżwy. Żałuję, że jak byłam mała tego nie praktykowałam, łyżwiarstwo figurowe jest przepiękne! Tak samo jak żałowałam, że mama nie zapisała mnie na balet (haha te dziecięce marzenia bycia "artystką").  
10. Najlepszy sposób na spędzenie wolnego czasu, to.. ?
Rower! Jeśli jest pogoda. A jak za oknem śnieg, wiatr lub deszcz - książka pod kołdrą i kawka :) Albo dobry film. Albo impreza, ale z fajnym towarzystwem.  
11. Jakie masz plany na najbliższy weekend?
Impreza-niespodzianka koleżanki organizowana przez jej mamę - będzie to pewnie przypominało wesele (w takim miejscu jest organizowane), no ale wbijam się w ładną sukienkę, najem się, naśmieję zapewne, no i open bar... :) 

Kompletnie nie mam pomysłu na pytania, a już teoretycznie 2 razy powinnam je zadać - czekam, aż coś mnie natchnie!