poniedziałek, 30 września 2013

212. nowa ulubiona manna?


Kiedyś pisałam o mojej ulubionej mannie - oczywiście z amarantusem, morelami suszonymi i masłem orzechowym. A może na pierwsze miejsce wysuwa się ta gotowana z bananem i suszoną żurawiną? Nie wiem, ale ta jest kolejna! Jem ją od soboty i to przez nią jestem na wykończeniu puree dyniowego. Zamęczam Was też tym kajmakiem, ale po skończeniu miodu nie mam w domu żadnego słodzidła, prócz jakiejś starej melasy, a nie mam czasu, by iść na większe zakupy. No właśnie - czas! Lecę do szkoły :)

niedziela, 29 września 2013

211. lil pumpkin monster +znowu LB



*użyłam puree z pieczonej dyni

To chyba najlepsze pancakes, jakie ostatnio jadłam. Bardzo delikatne. Bardzo słodkie. Bardzo puszyste (dodałam też sody oczyszczonej). Gdyby nie krowie mleko, byłyby w pełni wegańskie. Dzięki dyni i bananowi nie rozwalają się aż tak bardzo jak inne bezjajeczne. Są praktycznie idealne. Tylko zaraz usłyszę pewnie pytanie - CZEMU TYLKO DWA? A no temu. Tak wyszło. Są duże. Całkiem sycące. Ale to nie znaczy, że nie pochłonęłabym jeszcze jakiegoś zyliona takich. Tytuł? No przyjrzyjcie się tej mordce! Wygląda jak rodem z Ulicy Sezamkowej czy czegoś takiego :D


Stopniowo narasta we mnie złość, smutek. Chyba powraca jesienna kur*ica.

*
Zostałam nominowana przez Sanmę :* Nie chce mi się nominować drugi raz, dlatego do gry zapraszam każdego, kto chce :)


1. Kawa czy herbata?
Kawa!!!
2. Jeśli obiad na wytrawnie to...
Obiad zawsze na wytrwanie :) Makaron w przeróżnej postaci, ostatnio też zajadam się kaszottami.
3. Ulubione zwierzątko domowe i dlaczego ono?
Kot! Bo sama takiego mam (niestety nie przy mnie, ale poczekaj, aż będę miała własne mieszkanie), uwielbiam te zwierzęta i sama się z nimi utożsamiam.
4. Najgorsza rzecz, jaką w życiu przeżyłaś?
Sporo tego było a większość raczej upokarzająca
5. Ulubiony serial z dzieciństwa?
Muminki. A teraz przeżywam drugą młodość i uwielbiam Sailor Moon.
6. Ulubiona piosenka/teledysk z dzieciństwa?
Nic mi nie przechodzi do głowy prócz Aqua - Barbie Girl
7. Ulubiony zapach perfum?
Uwielbiam perfumy Marca Jacobsa, wcześniej miałam Daisy, teraz Dot (które kocham), no i czaję się na najnowsze - Honey
8. Dokończ zdanie: sprzątanie jest...
Konieczne, jeśli nie chcesz zarosnąć grzybem :D
9. Miasto czy wieś?
Miasto, duże miasto!
10.Lato czy zima?
Lato
11.Ulubione święto? (Błagam tylko nie święto zmarłych... xd)
Halloween się liczy? (haha)

sobota, 28 września 2013

210. warzywa karmelove na naleśnikową sobotę + Liebster Blog


/przepis
naleśniki:
pół opakowania proszku budyniowego toffi
mąka pełnoziarnista (dosypujemy jej tyle ile brakuje do proporcji w normalnych naleśnikach)
jajko
trochę mleka

miksujemy wszystko na gładką masę o odpowiedniej, lejącej się konsystencji. odstawiamy.

nadzienie
dynię i marchewkę (u mnie naprawdę mały, resztkowy kawałek) kroimy na małe części. dodajemy łychę kajmaku, sok wyciśnięty z połowy pomarańczy i cynamon i dusimy na małym ogniu do zmięknięcia warzyw

W taki niekonwencjonalny sposób żegnam naleśnikową sobotę. Fajna była! Na pewno będę tęsknić za sobotą z naleśnikami, choć w sumie może przy tym zostanę? :)


*

Zostałam nominowana przez Wiktorię. Dziękuję pięknie!

1. Jaki jest Twój najgorszy dzień w tygodniu?
Taki, kiedy jestem wściekła i mam zły humor, to wybór czysto losowy.
2. Jesteś 'rannym ptaszkiem' czy raczej wolisz dłużej pospać?
Spaaaaać!
3. Ulubiony kolor.
Trudno stwierdzić, ubrań - czarny, ścian - biały, a rower mam błękitny.
4. W jakim miesiącu masz urodziny?
Kwiecień
5. O której chodzisz spać?
Kiedy chce mi się spać
6. O której wstajesz?
Jeżeli idę do szkoły na 9:10 to 8:10, jeśli na 8:15 to 7:15, jeżeli nigdzie nie idę to wypada jakoś między 9 a 10.
7. Jak daleko masz do szkoły?
10 minut piechotką
8. Czy rodzina i znajomi wiedzą o Twoim blogu?
Mama i jedna koleżanka
9. Najlepsze danie na zły humor to...
Makaron z kremowym sosem dyniowym i pietruszką
10. Zapamiętujesz sny?
Tylko pokręcone
11. Co najczęściej robisz w czasie wolnym?
W tym roku się uczę (yhm), a tak to jeżdżę rowerem, czytam gazety (Harper's Baazar i Newsweek), książki, oglądam seriale (zagraniczne), dobre filmy, czasem też coś-tm ze znajomymi

Moje pytania:
1. Ostatnie odkrycie muzyczne?
2. Najgorsze wspomnienie z przedszkola?
3. Ulubione ciasto?
4. Jaka pogoda sprawia, że najlepiej się czujesz?
5. Jakieś pozaszkolne, dodatkowe zajęcia? (do studentów: praktyki?)
6. Jesteś od czegoś uzależniona?
7. Czy jest jakiś typ ludzi, z którymi nigdy nie znajdziesz wspólnego języka?
8. Jakim byłabyś zwierzęciem po reinkarnacji?
9. Obyczaj (w naszym kraju lub nie) którego nigdy nie zrozumiesz?
10. Humanista czy ścisłowiec?
11.  Z kim z życia publicznego/fikcyjnego mogłabyś się zamienić rolami na jeden dzień? (Chodzi mi o konkretne imię i nazwisko, osoby prawdziwej, lub z książki/filmu itp.)

Nominuję: 
Cathy, Olę Sz, Magdę, whiness, Blathin, GrowingUp, Don'tforgettosmile, Aleksandrę, Marię'n, Rudzielca i Martynę

piątek, 27 września 2013

209. poranne zasłodzenie


/przepis
Rozgnieść widelcem 1 banana w dużej misce. Dodać jajko i porządnie wymieszać. Dodać mąkę (u mnie pszenna pełnoziarnista; 50-60g), sodę oczyszczoną, łychę kajmaku i 20 gram dowolnej czekolady, dokładnie wymieszać. Przełożyć do formy wysmarowanej tłuszczem i piec do suchego patyczka w 180 stopniach.

Rano oczywiście przeliczyłam się z czasem i ledwo się wyrobiłam, dlatego przepis wrzucę potem, bo muszę lecieć do szkoły. Stwierdziłam - hej, na 3 lekcję, to zrobię coś super. I było super, tylko się wylało to raz, a dwa urwało mi się ucho od naczynka. Ale to nic! Zjadłam na szybko, na ciepło (wiem, skręt kiszek, bla bla bla) i z takim kopem energii uciekam!

czwartek, 26 września 2013

208. sweet like honey


Spaliłam owsiankę. To dopiero.

Wczorajsze pierwsze warsztaty o profilu telewizyjnym były bardziej filmowe, ale i tak będę chodzić. Może w przyszłej pracy mniej mi się przydadzą, niż prasowe, ale są równie ciekawe. A może nie? W końcu uwielbiam oglądać filmy i zawsze chciałam je recenzować.

Wczoraj przytrafiła mi się interesująca przygoda. Byłam ze znajomymi na skwerze przed szkołą podczas okienka - wfu. Nagle usłyszałam za sobą "Dzień dobry, tu komisariat policji". Pierwsza reakcja - co? Druga - halo, mam 18 lat, nic mi nie grozi. Okazało się, że poszukują osób zaginionych w naszym wieku. I sterczeli przy nas 30 minut uzgadniając czy to nie my, choć wszyscy (łącznie z policjantami) doskonale o tym wiedzieliśmy, swobodnie sobie gawędząc o studiach i szkole.

środa, 25 września 2013

207. czekoladowy chlebek z awokado na raz



Zmodyfikowany na jedną porcję, czyli:
ok. 50-60g mąki pszennej pełnoziarnistej
mniejsze pół bardzo dojrzałego awokado
1 jajko
trochę mleka
pół łyżeczki sody
łyżeczka cukru trzcinowego (za mało)
20g dowolnej czekolady, posiekanej
łyżka kakao
masło do wysmarowania (nie dodawałam oleju do środka bo awokado jest samo w sobie tłuste)


A tam chlebek, ta czekolada, którą dodałam do środka! Nazywa się Des Exquiste i jest w Rossmanie. W promocji. Do jutra. Jest ze Szwajcarii. A tam same pyszne smaki: również z orzechami macadamia, z pistacjami, miętą... I nie rozumiem dlaczego, praktycznie nikt, w praktycznie centrum Warszawy (Marszałkowska) ich nie kupuje... chyba dziś polecę po zapas :)

Wczoraj trochę pouczyłam się wosu, potem miałam siedzieć nad polskim/historią, ale moja współlokatorka zdała obronę na 4, dlatego trzeba było to uczcić winem. Bywa i tak! Dziś tylko 3 lekcje, potem myślę, że coś spróbuję zrobić, no i znowu warsztaty dziennikarskie - tym razem profil telewizyjny.


wtorek, 24 września 2013

206. wolę róż


Tak naprawdę czerń, ale dobra ;) To moja współlokatorka jest tu fanką Hello Kitty.

Wczoraj oglądałam ostatni odcinek Dextera. Ostatni ever. Dlatego musiałam sobie trochę zaróżowić te śniadanie - zawsze cierpię poserialową depresję, a ponieważ Dexter jest naprawdę moim ulubionym serialem, to trochę nie mogę w to uwierzyć, jednocześnie zastanawiając się, czy mogliby to zrobić inaczej.

Powinnam sobie znaleźć inny serial - tylko co z maturą (ha ha ha).

poniedziałek, 23 września 2013

205. ciasto marchewkowe... w słoiku?



 /przepis
1 marchewkę (raczej małą) zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Dodać mąkę (Maria mówi o 50g, ja nie mam miarki, więc jak widać wszystko robię na oko), jajko, cynamon, sodę oczyszczoną (pół łyżeczki) i kapkę mleka i oleju do uzyskania odpowiedniej, bardzo gęstej konsystencji. Przełożyć do słoiczka i zapiekać 30 minut w 180 stopniach - mój piekarnik wariuje i nie da się w nim zbyt obniżyć maksymalnej temperatury, która ustawia się praktycznie po chwili, dlatego piekłam jakieś 20 minut, a potem zostawiłam jeszcze na trochę w ciepłym piekarniku.

Maria zajada brownie w słoiku, a ja zastanawiam się - co mi bardziej pasuje do orzechów? Odpowiedź: marchewka i cynamon! Jak widać trochę sypnęłam mąką, już po zjedzeniu tej góry miałam dosyć. A teraz pełna sił, na przekór deszczu, lecę na historię.

niedziela, 22 września 2013

204. nie tylko chleb w jajku


Dziś miałam coś upiec. Mam pomysł i ogromną na to chęć. Jednak wieczorem uświadomiłam sobie, że znowu zapomniałam kupić proszek do pieczenia. Nawet sobie wygooglałam czy takie coś by wyszło bez niego. Nawet myślałam, czy dziś po wstaniu nie polecieć (zarzuciwszy kurtkę na piżamę) do sklepu. Patrząc na pogodę stwierdziłam - trudno - zrobię to spokojnie, wieczorem, na jutro (wszak nie mogę się spóźnić na fakultet z historii!). Dzisiejsze tosty? Rewelacja. Po sukcesie śliwek z miodem i cynamonem z naleśnikami Gordona wiedziałam, że będą tu pysznie pasować.

Wczoraj nie byłam na Urban Market - dzień poświęciłam wypracowaniu historycznemu, a na przerwę pojechałam rowerem na Pole Mokotowskie - było cudnie! Akurat trafiłam na słoneczne popołudnie, tak rzadko to teraz widzę.

Dziś popijając kawę waniliową zabieram się za resztę wypracowania, albo za naukę - jeszcze nie zdecydowałam. Miłego dnia!

sobota, 21 września 2013

203. figa, ricotta, miód - naleśnikowa sobota



Nie sądziłam, że są tak proste, myślałam, że mi się rozwalą na patelni, a tu proszę :) Tylko jakaś taka jedna naderwana figa...

Nie ukrywam, czasem (w sumie często) jak każdy potrzebuję spokoju. Po prostu spokoju. Jednak nie było mi to chyba dane wczoraj - padnięta po całym tygodniu i równie męczącym dniu jedyne co chciałam to obejrzeć film i spać - no a moja współlokatorka zrobiła sobie babski wieczorek. Więc oglądaniu 3 godzinnego filmu towarzyszyły piski i krzyki, zasypianiu towarzyszyły piski i krzyki - obudzeniu się też. Pomyśleć, że 24 letnie kobiety, studentki prawa...

Uwaga, uwaga. Kto dziś z Warszawy wybiera się na Urban Market na Koszykach i chciałby się spotkać? Może zorganizujemy większe, grupowe spotkanie?

PS: Skleiłam lusterko :)


piątek, 20 września 2013

202. to kasza jęczmienna? nadziane trufle



/przepis
Ugotować woreczek kaszy jęczmiennej wg instrukcji na opakowaniu. Pół przeznaczyłam na obiad, a pół zostawiłam do ostygnięcia. Po tym czasie pokroiłam morele na małe kawałki, z kaszy formowałam kuleczki, do których wpychałam owe morele. Na talerz wysypałam wiórki i kakao, obtoczyłam trufle i wstawiłam na noc do lodówki.

Następnym razem użyję jakiegoś słodzidła, np. paska rozpuszczonej czekolady mlecznej do kaszy. Nie mniej jednak pomysł banalny i wyborny.

Wczoraj rozwaliło mi się moje ukochane lusterko, o te:

Piękne, prawda? I drogie, dlatego jestem wściekła - no ale jest ostrzeżenie: handmade-uwaga, delikatne. Mam więc dziś masę spraw do załatwienia, w tym klej do drewna/luster - mam też specjalistyczne, różowe, gumowe rękawiczki i błagam, powiedzcie, że mi się uda.

czwartek, 19 września 2013

201. przedawkować cynamon?


/przepis
Wieczorem płatki i suszone jabłka zalać wrzątkiem trochę ponad ich poziom, odstawić pod przykryciem. Jak wchłoną płyn dodajemy pół dużego jabłka pokrojonego w kostkę i cynamon i blendujemy na gładką masę. Wstawiamy na noc do lodówki. Rano dolewamy mleka (tak by zabieliło, powiedzmy pół szklanki) i gotujemy na małym ogniu do wsiąknięcia płynu. Podajemy z ulubionymi dodatkami.

Muszę przyznać - nie cierpię jajka w owsiance. Albo nie potrafię tego dobrze zrobić. Nie mam również malaksera, dlatego przepis Darii w tym momencie odpada (choć na pewno wypróbuję go jak wrócę do domu). Nie mniej jednak musiałam zrobić owsiany mus jabłkowy. Ale na swój sposób. Wyszedł fantastyczny, wręcz ciągnący się, z naprawdę doskonale pasującymi dodatkami.

Przedawkować cynamon - tak brzmi tytuł. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką o Diecie 3D. Podśmiewałyśmy się z niej trochę (że można mieć twarz jak salami), choć przyznałam się, że uwielbiam używać dużo ostrych przypraw. Cynamon, chilli, curry, kardamon, oregano itp. - to jest codziennie w mojej diecie, z podkreśleniem dwóch pierwszych pozycji. Wpisałam sobie potem tę dietę i cóż, okazało się, że jem identycznie.

Wczoraj kupiłam sobie bluzę, z moim ukochanym kotem (więcej w 20 faktach o mnie, które napisałam wczoraj). A pochwalę się, a co!


środa, 18 września 2013

200! egoistyczny muffin, egoistyczna ja (20 faktów o mnie)


/przepis
Pół dużego startego jabłka, mąkę pszenną pełnoziarnistą i płatki owsiane (nie powiem ile ale tak w stosunku pół na pół), kapkę mleka, łyżkę miodu i cynamon wymieszać dokładnie, żeby powstała gęsta masa. Przełożyć do formy wysmarowanej masłem, wetknąć jeżyny i orzechy i piec ok. 20 minut (zależy od piekarnika - do suchego patyczka w każdym razie.

Wiedziałam, że na 200 musi być wypiek. Wyjątkowy. Oczywiście (jak zwykle) nic nie wyszło tak łatwo jak bym sobie tego życzyła. Wczoraj po południu pojechałam na zakupy - po pierwsze nic nie miałam w domu, po drugie chciałam upolować coś specjalnego. Na miejscu oczywiście kompletnie o tym zapomniałam i kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy. Nie zaszłam też do warzywniaka. Przypomniałam sobie o tym wszystkim wieczorem, jak już leżałam zakopana w kołdrze, na zewnątrz lał okropny deszcz - kiedy pomyślałam, że powinnam już zacząć coś piec. Chciałam wykorzystać jakiś zalegający od dawna w zakładkach przepis - ale hej, tam są jajka - a ja nie mam też jajek. No i wyszedł ten muffin. Upieczony wieczorem, to był od razu test mojego piekarnika - równie dobrze mogłabym go upiec rano, bo okazało się to bardzo szybkie. Choć znając moje tendencje do spóźniania się byłoby to i tak ryzykowne. Zdjęcie też rano nie chciało mnie niestety słuchać.

Muffin naprawdę smaczny, zwarty ale i wilgotny, baaaardzo sycący (po połowie miałam dosyć), a orzechy dopełniały wszystko.

Z tej okazji postanowiłam w końcu dołączyć do zabawy 20 faktów o mnie. Jakby ktoś miał jeszcze jakieś pytania - śmiało, piszcie :)

1. Jestem wegetarianką od 4 lat, dobrowolnie.
2. Rok temu przeprowadziłam się samodzielnie do Warszawy z Augustowa (odległość 246 km) równocześnie zmieniając szkołę w środku nauki - do klasy drugiej liceum.
3. Mój tata mieszka w Nowym Jorku od 7 lat, mam też tam prawie całą rodzinę z jego strony,  miałam Zieloną Kartę i w związku z tym jeździłam tam co rok na miesiąc wakacji - byłam bodajże 6 razy, w tym roku zrezygnowałam (czyli zamknęłam przed sobą "bramę" wjazdu tam).
4. Przez całą 3 gimnazjum odchudzałam się, schudłam 13 kg, równocześnie wpędzając się w niestwierdzone zaburzenia odżywiania - z których przy pomocy mamy (obyło się bez psychiatry) udało mi się wyjść, choć skutki fizyczne i psychiczne odczuwam w sumie po dziś dzień. Myślę też, że to mój ojciec i jego matka mnie w to wepchnęli.
5. Uwielbiam koty (sama mam czarnego - niestety w domu, jak już będę miała własne mieszkanie to też sobie przygarnę) i również się z nimi utożsamiam - wierzę, że gdyby istniało coś takiego jak reinkarnacja, na pewno byłabym kotem - samodzielnym indywidualistą. Kot z półksiężycem to także taki mój życiowy symbol.
6. Jestem ateistką.
7. Jestem albo czarna, albo biała - ludzie albo mnie lubią, albo nienawidzą. Zresztą w takich samych kolorach postrzegam świat.
8. Uwielbiam jeździć rowerem, to mój sposób na odreagowanie. Będąc w domu jeżdżę poza miastem i po lesie - tu niestety niewiele mam możliwości, jednak rower posiadam (i nim najczęściej wszędzie dojeżdżam), miejski, błękitny, z koszykiem w syrenki.
9. Zawsze mam pomalowane paznokcie u rąk.
10. Moimi podróżniczymi marzeniami są Australia, Grecja i Tokio.
11. Moi rodzice rozwiedli się kiedy miałam 6 lat.
12. Uwielbiam dobre kino, najbardziej filmy z lat '90 i trochę wcześniejsze.
13. Zawsze mam swoje zdanie i przez to jestem uważana za osobę wymądrzającą się.
14. Interesują mnie wielkie osobowości np. dyktatorowie. Uwielbiam też Marilyn Monroe.
15. Moją ulubioną książką jest Harry Potter, którego pierwszą część przeczytała mi mamę, a resztę przeczytałam sama - po zylion razy.
16. Mam w sumie 7 kolczyków - po dwa razy przebite uszy, na prawym uchu helix (chrząstka u góry) i tragus (ta taka mała część ucha przy policzku), oraz septum (przegroda nosowa). Chcę też mieć kilka tatuaży.
17. Wiem, że chcę być dziennikarką i już w tym momencie się udzielam - po części po to tu się przeprowadziłam - jestem redaktorką w charytatywnym magazynie lifestylowym Helper's Magazine (jeszcze nie powstał) i biorę udział w warsztatach dziennikarskich.
18. Na maturze będę zdawać rozszerzony polski, angielski, wos, historię i podstawę matematyki.
19. Lubię rozmawiać z ludźmi, jestem bardzo otwarta, ale najczęściej i najchętniej z takimi, którzy mają coś do powiedzenia - nienawidzę nudnych, nijakich ludzi.
20. Bardzo lubię modę, kiedyś interesowałam się tym bardziej, w tym momencie ograniczam się raczej do po prostu ubioru - najwięcej ubrań mam z ciuchlandów (ale kupuję je tylko w Augustowie - tam za grosze znajduję rzeczy oryginalne i z domów mody).

wtorek, 17 września 2013

199. cud, miód, dynia i jeżyna


Jak ktoś będzie potrzebował przepisu to mogę go wrzucić potem bo teraz mykam do szkoły - może i wstałam wcześniej ale jak nie zacznę się ubierać to zaraz będę znowu spóźniona (ach to przekleństwo osób mieszkających tuż za rogiem!).

Już chyba ma mi kto zrobić tatuaż. A dziewczyna, po której w życiu bym się tego nie spodziewała, zrobi mi projekt.

Jutro 200 - kompletnie nie mam pomysłu.

EDIT:

/przepis
 Płatki owsiane zalałam wieczorem wrzątkiem (trochę ponad poziom) i zostawiłam pod przykryciem do napęcznienia. Po tym czasie - również wieczorem - dodałam starkowane pół jabłka i kawałek dyni, wymieszałam, wstawiłam (przykryte) na noc do lodówki. Rano dodałam łyżkę mąki, cynamon i kapkę oleju, dokładnie wymieszałam. Smażyłam na rozgrzanej patelni z dwóch stron - uwaga, strasznie trudno się go przewraca skoro jest bez jajka (niestety wczoraj wieczorem zużyłam ostatnie na omlet) dlatego najlepszym patentem jest przewrócenie go przy pomocy pokrywki z rączką.


Wszyscy pytacie mnie o tatuaż - po pierwsze jeszcze ani nie ma projektu, ani nie jestem z nikim umówiona, więc to tylko wyobrażenie :) Chcę głowę kota origami (geometrycznego) z wplątanym w to jakoś geometrycznym półksiężycem - na czole albo w tle. Powiedzmy, że to mój taki symbol - jak widzicie w ikonce, mam tez spersonalizowany taki naszyjnik. Byłby na karku. Jeżeli dziewczyna zrobi mi projekt i mi się spodoba to mogę go pokazać.

poniedziałek, 16 września 2013

198. moje pierwsze, posezonowe jeżyny


Możecie się dziwić. W sumie sama się sobie dziwię. Tak, to pierwsze jeżyny jakie jadłam w tym roku. Będąc w Augustowie wielokrotnie prosiłam mamę, jednak, co również mnie dziwi, nigdzie ich tam nie było. W Warszawie oczywiście, widziałam je, ale stwierdziłam, że cena jest zbyt wysoka w stosunku do ilości, więc odpuściłam. Wczoraj szłam, niedziela, wszystko powinno być zamknięte, ale stał sobie samotny pan i sprzedawał maliny, jeżyny i borówki - po 6 zł. Jak mogłam im odmówić?

Wczoraj nie było wpisu bo zjadłam po prostu crunchy z mlekiem i nektarynką. Sobota zakończyła się imprezą - a pomyśleć, że w piątek tak ładnie się trzymałam (bo chciałam poświęcić weekend nauce) - współlokatorka zaproponowała mi drinka z nią i jej chłopakiem, nie odmówiłam, bo dopiero się poznajemy - no i nie skończyło się na jednym.

A teraz lecę na warsztaty dziennikarskie.

sobota, 14 września 2013

197. Gordon Ramsey i śliwka w gębie - naleśnikowa sobota


A zrobiłam to tak:

W garnuszku roztopiłam masło. Zmiksowałam masło, mąkę pszenną pełnoziarnistą, jajko, odrobinę soli, mleko i wodę na odpowiednią konsystencją masę bez grudek. Odstawiłam na chwilę. Do garnuszka, w którym wcześniej roztapiałam masło, wrzuciłam pokrojone śliwki, łychę miodu i cynamon, i tak się sobie gotowały. Nagrzałam swoją jedyną patelnię - mały wok - i smażyłam naleśniki z obu stron - dlatego trochę z nich wyszły grubasy.

Mówiłam kiedyś, że kocham Gordona?  Nie znam wszystkich kucharzy na świecie prócz tych, którzy wystąpili w telewizji, albo których osaczyły blogerki, po prostu mnie to nie interesuje. Nie mniej jednak Gordon, dzięki swoim programom, stał się (jedną z milionów) miłością mojego życia - choć nie wiem czy w "kategorii kulinarnej" nie wygrywa z nim Joe Bastianich. Nie mniej jednak naleśniki pycha. Chciałam przygotować je wczoraj i by sobie leżakowały w lodówce, ale potem znalazłam przepisy, wg których wcale nie muszą być odstawione, a poza tym nie było mojej współlokatorki, więc sądziłam, że poranek również będzie należał do mnie. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że wróciła o 7:30 rano i jeszcze nie wiem jak to zrobiła, ale wyrzuciła śmieci i ogarnęła kuchnię. Ciekawe. Ale z planu na naleśniki nie zrezygnowałam, było na to stanowczo za późno. To chyba jedne z najlepszych śniadań ostatnio.



piątek, 13 września 2013

196. no to feta!



O Charlotte: Chleb i Wino skąd jest bagietka pisałam TU.

No to piątek. Czy się cieszę? Fety nie będzie, planuję się uczyć. A jeżeli chodzi o wrażenia z tygodnia to jestem już zmęczona. Jeszcze teraz latam po całej Warszawie, kupuję książki, najchętniej zawinęłabym się w kołdrę i tyle, a tu mama każe mi oglądać mieszkania. Ale chyba zrobię sobie jutro przerwę i wyskoczę do MiTo Art Cafe Books (mojej ulubionej) na czytanie książek przez Jacka Poniedziałka, ktoś się wybiera? :)

PS: Zdjęcie koszmar ale jestem dziś nieprzytomna i lepsze wyrzuciłam, ale mniejsza.

czwartek, 12 września 2013

195. +warszataty dziennikarskie w Warszawie

 
Pierwszy raz od dawna wstałam wcześniej niż budzik - pierwsze śniadanie od dawna jedzone w piżamie i wstawione rano tu. Powtórka z wczorajszej kolacji. Szczerze mówiąc nie sądziłam wczoraj, że mi się uda - po przeprowadzce do innego mieszkania mam tylko jedną patelnię - mały wok, więc sądziłam, że dopóki się nie zaopatrzę w normalną patelnię (co trochę by trwało zważywszy na piętrzącą się ilość wydatków w tym miesiącu) odpadają wszystkie omlety i naleśniki. Nic bardziej mylnego. Może trochę mniejsze, grubsze, ale są! Swoją drogą gorąco polecam wok - nie tylko do dań chińskich jak widać. To chyba moja najulubieńsza patelnia bo sprawdza się też przy wszystkich gulaszach i risottach, które musimy najpierw podsmażyć, a potem gotować.

No i trochę prywaty - w poniedziałek uczestniczyłam na pierwszym spotkaniu warsztatów dziennikarskich w ramach akcji Warszawa Bez Nienawiści. Jest to ogólnoeuropejska akcja No Hate, która jest przeciwna szeroko pojmowanej dyskryminacji - w tej edycji chodzi o internet. Warsztaty prowadzone są przez Instytut Reportażu - naprawdę znających się na rzeczy, fantastycznych ludzi. Po 4 miesiącach intensywnej pracy będziemy mieć możliwość współprowadzenia festiwalu filmowego DOC i przeprowadzenia debaty. WIĘCEJ - wciąż są wolne miejsca. Uwaga: to dla licealistów, ale od października startuje sekcja dla studentów. I tak, jestem na filmiku, ale wyszłam koszmarnie, co może trochę dziwić z racji tego, że raczej odważna i wygadana ze mnie dziewczyna - pierwsza rzuciłam się do kamery - co tylko świadczy o tym, że i mi warsztaty się przydadzą :) (I tak, idę do dwóch grup na razie - nie wiem jak ja to wszystko mam pogodzić z maturą).

środa, 11 września 2013

194. owsianka jesienna


Crunchy jest z M&S. I jest genialne. Nie mogę nigdzie w internecie znaleźć zdjęcia, a sama jestem zbyt leniwa (dziś) by je zrobić - ale myślę, że składniki mówią same za siebie. Jest niestety dosyć drogie - naprawdę ok. 13 zł za 500g, ja kupiłam w promocji za 10. Pierwszy raz też gotowałam owsiankę ze świeżą dynią (nie puree) i naprawdę pycha, zresztą po chwili puree się w niej robi, a do tego z mlekiem! 

Jak jeszcze jadłam śniadanie było słońce. Teraz już owsianka idealnie pasuje do pogody i mojego samopoczucia. Dziś tylko 3 lekcje a ledwo żyję (kobiece złe dni), a powinnam w końcu zabrać się do matury z historii, ogółem historii, ogółem matury. Kupiłam też Newsweeka, muszę iść dokupić brakujące książki, a najchętniej zakopałabym się w kołderce. Na szczęście mam czas. Jeszcze.

wtorek, 10 września 2013

193. +zdrowa, szybka, wege sałatka Cezar


Manna na zasadzie - "nic nie mam w lodówce" o czym mówiłam już wczoraj.

I na również tej samej zasadzie, dzisiejszy obiad, który ostatnio jem coraz częściej: wegetariańska sałatka Cezar.



Potrzebujemy na sałatkę:
 Dowolna sałata (może być miks; u mnie lodowa)
Dowolne warzywa (u mnie pomidor i ogórek konserwowy słodki)
Kotlety sojowe + coś do panierowania (u mnie płatki owsiane i mąka pełnoziarnista; lubię jeszcze te w płatkach kukurydzianych)
Przyprawy
Dowolny ser żółty (w oryginale parmezan, u mnie grand gouda)

Kotlety zalewamy wrzątkiem + dodajemy dowolne przyprawy (można bulion - ja nie stosuję tych w kostkach) i zostawiamy na około 5 minut do napęcznienia. W międzyczasie kroimy warzywa, tarkujemy ser. Panierujemy, smażymy na złoty kolor.

Sos czosnkowy:
Jogurt naturalny
Czosnek
Czosnek niedźwiedzi (można pominąć ale fantastycznie podkręca smak)
Pieprz, sól

Czosnek siekamy, wszystko mieszamy, polewamy sałatkę

Ja podałam z waflami ryżowymi, ale to tylko dlatego, że nie mam nic innego - można jak chcecie: albo dodać grzanki pokrojone w kostkę jak w oryginale, albo bagietkę, albo wszystko zawinąć w pszenną tortillę



poniedziałek, 9 września 2013

192. dzień w biegu


Ananas w syropie kawowym (recenzja) - do kupienia TU.

Nie wiem jak wcześniej mogłam nie zalewać płatków na noc, owsianka jest nieporównywalna.

Co za dzień... Od rana w biegu - począwszy od fakultetu z historii na który się spóźniłam (pani wyraźnie zaznaczyła - nie spóźniać się), gdzie też załamałam się nakładem pracy, jaki mnie czeka; po szybki trucht ze szkoły do domu (bez zwykłego chillowania na szkolnym skwerze-palarni), szybki obiad, szybka kawa, szybko rowerem (znowu spóźniona) na warsztaty dziennikarskie - pierwsze spotkanie, z którego swoją drogą jestem zachwycona - i potem, zagadana z koleżanką, jakimś cudem zgubiłam kluczyki do roweru. Wszystko byłoby dobrze, gdybym nie przypięła go ponownie przy M&S gdzie zdecydowałam się wstąpić po masło orzechowe - okazało się, że nie mam portfela. Po nerwowym powrocie na miejsce, gdzie wcześniej rower był przypięty i równie nerwowym dalszym braku kluczyków, poprosiłam ekspedienta z M&S, który poprosił ślusarza i ten przeciął mi zapięcie taką tą piłą z iskrami. Cóż. Dopiero wróciłam, dzień pełen wrażeń, jestem nieprzytomna, w lodówce na jutrzejsze śniadanie nie za wiele - miałam dziś iść na zakupy, nie zdążyłam - więc zobaczymy jak to będzie.

niedziela, 8 września 2013

191. jabłkowe pancakes z daktylami + gdzie na śniadanie w Warszawie? Charlotte: Chleb i Wino


*placki bezjajeczne - zapomniałam dopisać.

Definitywnie najlepsze jakie ostatnio zrobiłam. Każdy zna przepyszny, kwaskowaty smak placków jabłkowych - u mnie przełamanych słodyczą daktyli (to był strzał w dziesiątkę) i kremowym, waniliowym serkiem.

Wczoraj nie było śniadania, bo wraz z przyjaciółką, zmęczone po festiwalowych wrażeniach, wstałyśmy o 12. Jeżeli chodzi o sam Selector Festival - trochę zawiodła mnie organizacja, FreeForm Festival, na którym byłam wolontariuszką już dwa razy, jest o wiele, o wiele lepiej zorganizowany - jednak wrażenia po The Knife Shaking The Habitual Show zaćmiły wszystkie niedociągnięcia. Gdyby tylko zagrali więcej ich starych, najlepszych piosenek! - no ale trasa promuje najnowszą płytę, więc się nie dziwię. Zachwyciła mnie różnorakość - od facecika z brodą, w cekinowych spodenkach i różowych rajtuzach, zachęcającego publiczność do "warm up", po sam początek - tęczową harfę (zapraszam na mój Instagram). Wielkie bębny, kaptury, zespół taneczny.

*

Mówiłam, że nie było śniadania - w domu. Około 13 wybrałyśmy się do Charlotte: Chleb i Wino na Placu Zbawiciela, z racji tego, że mieszkam 3 kroki od niej. Jednakowoż chodziłam tam nawet, jak mieszkałam po drugiej stronie Wisły. Jest to francuskie bistro, usytuowane w rzekomo najbardziej hipsterskim miejscu w Warszawie i rzekomo będące jednym z najbardziej hipsterskich miejsc w Warszawie. Skoro tam często jestem, ba, mieszkam tu i to na własne życzenie, to muszę być hipsterem - i tu się nawet zgodzę, jeżeli oznacza to bycie oryginałem i indywidualistą. Ale wracając do Charlotte - to już miejsce kultowe. Otwarte od 9 rano już wtedy przyciąga wielu, co powoduje, że praktycznie nie ma miejsc. Osobiście uwielbiam siedzieć na zewnątrz (jak i większość), jednak w środku zastaniemy ogromny stół na sam środek - wszyscy mogą usiąść razem, co również wiąże się z francuską kulturą. Menu oparte jest na francuskich specjałach i ich przepysznym, tam wypiekanym pieczywie (które można również kupić do domu). Stwierdziłam, że muszę spróbować wszystkich wegetariańskich rzeczy z karty, co powoli realizuję. Trochę zdjęć, które mam:

Śniadanie Charlotte z jajkiem (18 zł - bez jajka 15)
Koszyk świeżego pieczywa Charlotte (zawsze z Croissantem), masło, jajko z chowu wolnowybiegowego na miękko/sadzone, konfitury do wyboru (zawsze podawanych w wielkich słoikach) - truskawkowa, pomarańczowa, malinowa, czekolada biała, mleczna, miód + dowolna kawa/herbata/sok


Pain Perdu (12 zł)
Francuskie tosty z cukrem pudrem i sokiem pomarańczowym


Ciasto z czekoladą (5 zł)
Croissant z migdałami i rumem (8 zł)

Z rzeczy z karty które jeszcze jadłam i polecam:
Sernik z białą czekoladą (9 zł)
Omlet z kozim serem (9 zł)
Chevre Chaud - grillowana kanapka z kozim serem, tymiankiem i miodem (10 zł)
Grilowana kanapka z mozarellą i tapenadą z oliwek  (10 zł)
Croque-madame - poprosiłam bez mięsa (17 zł)


No i różowe francuskie wino na karafki - geniusz :)

Jak widzicie ceny wcale nie są wygórowane, a jedzenie jest najwyższej jakości. Gorąco polecam jak tylko będziecie w Warszawie! No i w Krakowie, bo tam też jest młodszy lokal na Placu Szczepańskim.

piątek, 6 września 2013

190. marchewkowa miseczka


Pierwszy raz zalałam płatki wrzątkiem na całą noc. Nie sądziłam, że wręcz potroją swoją objętość - dawno się tak owsianką nie najadłam.

No więc wszystko się wyjaśniło. Na swoje wymarzone MISH mogę zdawać tylko jeden przedmiot dodatkowo, ale są marne szanse, że dostanę się tam bez olimpiady (będę do niej podchodzić, ale skąd mam wiedzieć, czy będę laureatką?) a na dziennikarstwo na UW (wiem, wiem, nikt nie poleca, ale nie widzę siebie w innym zawodzie) muszę zdawać dwa przedmioty. Zmieniono mi dzień fakultetu z wosu (i dodano jeden) więc - witaj historio. Coś czuję, że to będzie ostatni weekend w moim życiu - dziś Burn Selector Festival, na który przyjeżdża do mnie przyjaciółka z Augustowa. Więc zabaluję na śmierć. Prawie dosłownie, w końcu zrozumiałam, że matura to nie bzdura.

czwartek, 5 września 2013

189. manna z nieba


Inspiracja - dodatek amarantusa, jabłko w kostkę, brak soku

Wiedziałam, że ją zrobię, jak tylko ją zobaczyłam :) Niestety nie miałam soku, za to uwielbiam odkryte przez siebie połączenie manna + amarantus, które już kilka razy tu pokazywałam. Dodaje to chrupkości a także takiej przyjemnej głębi, goryczy.
Dziś znowu miałam po szkole gościa. Wpadła do mnie na kawkę bliska koleżanka z klasy - fajnie tak mieszkać obok szkoły, w sumie obok wszystkiego. Kiedyś nie lubiłam zapraszać do siebie ludzi. Teraz chciałabym, żeby byli jak najczęściej. Coś się zmieniło.

Mam poważny problem z deklaracją maturalną - chciałam zdawać równocześnie wos i historię, a fakultet jest w tym samym czasie. Bardziej zależy mi na wosie, wiem, że nie ogarnę historii tak dobrze jak bym chciała, ale z kolei mam fantastyczną nauczycielkę od historii. Niby nawet na swoje wymarzone i prestiżowe MISH dostanę się zdając polski rozszerzenie, matmę podstawę, angielski rozszerzenie i historię/wos rozszerzenie, ale chyba ładniej by wyglądało, gdybym zdawała dwa. A chciałam jeszcze postarać się z olimpiadą z polskiego. I co tu wybrać żeby potem nie żałować?



środa, 4 września 2013

188. różowo, m&m'sowo


Jedne z lepszych M&M's - szkoda, że tak szybko mi się skończyły :) Pudding się niestety trochę rozwalił.

Tak więc jestem. Chyba nie muszę mówić, że kocham to miasto, właściwie już nie wiem gdzie jest mój dom, moje miejsce (taka ciekawostka - okazało się, że moimi sąsiadami są Daria Widawska i Jacykow). Ostatnie dni - naprawdę pozytywne. Mnóstwo wolnego czasu, które powinnam poświęcić na uczenie się do matury, ale na to też przyjdzie czas, prawda? :)W klasie też atmosfera jakoś się poprawiła, jest o wiele lepiej niż było na początku tamtego roku. Kompletnie nie chce mi się gotować - na obiad zajadam amerykańskie słodycze, albo szybkie grillowane warzywa z kaszą jęczmienną - z pozostałości powstało dzisiejsze śniadanie. Dziś pogoda w końcu zachęca, więc chyba wskoczę na swój błękitny rower.

niedziela, 1 września 2013

187. wrzesień witam owsianką


Zrobiłam owsiankę, bo jutro nie podzielę się z Wami śniadaniem = nie będę mogła wziąć udział w akcji. Tak samo we wtorek. Chyba, że skitram się z laptopem pod Placem Zbawiciela czy coś. Zrobiłam owsiankę, bo choć nie chciałam, to wczoraj znowu zakończyło się imprezą - ostatnią w te wakacje. Zrobiłam owsiankę, bo za oknem już jesień i tak, zaczął się wrzesień. Zrobiłam owsiankę, bo stał pusty (no - prawie pusty, jakaś łycha tam chyba jeszcze była) słoiczek po maśle orzechowym. Czy to nie jest dość powodów by zrobić dziś owsiankę? :)

Odważyłam się. I jak?